W kwietniu tego roku Anna Nehrebecka gościła w studio „Dzień dobry TVN”, w którym to wyznała przed kamerami, że od kilku miesięcy walczy z rakiem. Teraz niespełna 78-letnia aktorka udzieliła kolejnego wywiadu, w którym przedstawiła swoje stanowisko wobec eutanazji i Kościoła. Padły wyjątkowo mocne słowa.
Anna Nehrebecka podbiła serca milionów Polaków rolami w produkcjach tj. „Ziemia obiecana” czy „Noce i dnie”. Aktorka wciąż jest aktywna zawodowo, choć jakiś czas temu zdiagnozowano u niej raka. Przyznała się do tego dopiero w kwietniu tego roku, gdy gościła w „Dzień dobry TVN”. W rozmowie z Dorotą Wellman i Marcinem Prokopem wyznała, że w walce z chorobą najważniejsze jest dla niej to, by nie tracić nadziei i po prostu działać.
– Najgorzej jest siąść i rozpaczać nad sobą. Bo to nic nie da. Trzeba przez to przejść i wierzyć, że będzie dobrze – powiedziała przed kamerami.
Anna Nehrebecka popiera eutanazję i uderza w Kościół
Anna Nehrebecka udzieliła ostatnio wywiadu portalowi Onet. W rozmowie pojawił się temat spektaklu „Jak nie zabiłem własnego ojca i jak bardzo tego żałuję” Mateusza Pakuły„, który porusza tematykę prawa do godnej śmierci. Aktorka podzieliła się wówczas swoją refleksją dotyczącą eutanazji.
– Coś o tym wiem, mój ojciec umierał na moich rękach. Myślę, że każdy z nas ma prawo do decydowania o własnym życiu i o tym, kiedy to życie powinno się zakończyć. Hołduję staremu powiedzeniu: „Pozwólcie mu umrzeć”. Utrzymywanie drugiej osoby przy życiu za wszelką cenę wydaje mi się okropnym egoizmem.
Aktorka spytana o to, czy głosowałaby za eutanazją, potwierdziła, że tak, bo uważa, że to prawo człowieka.
W rozmowie pojawił się też temat wiary. Aktorka stwierdziła, że współczesny Kościół „zachorował”.
– (…) To całe „unieważnianie” małżeństw wybranym, którzy jednocześnie mają czelność pouczać nas, jak żyć. To nie jest już mój Kościół. (…) Świat, w który wierzyłam, został zrujnowany – skwitowała gorzko.
Aktorka przyznała, że się modli, choć na przestrzeni lat jej obraz Kościoła uległ ogromnej zmianie.
– Modlę się, ale w domu. W latach 80. byłam bardzo blisko Kościoła, tam było schronienie, tam była pomoc, praca, spotkanie wierzących i niewierzących. A teraz? Widzę tylko upojenie władzą – przyznała ze smutkiem.
Zgadzacie się z nią? Piszcie w komentarzach pod artykułem.







Komentarze (0)