Daniel Martyniuk wcześniej nie odnosił się do pijackiej burdy w samolocie, na którym „wymusił” awaryjne lądowanie. Jak gdyby nigdy nic relacjonował w sieci sielankowe chwile z żoną i synkiem z wycieczki do Białowieży. Nie odpowiedział też na żadne pytania, które przesłała mu nasza redakcja portalu SekretyGwiazd.pl. Nieoczekiwanie, po trzech tygodniach od afery, młody Martyniuk odpalił się na Instagramie. Zaczął grozić liniom lotniczym i pasażerom, którzy byli z nim na pokładzie i – według jego relacji – źle go potraktowali. Zobaczcie, co tam się znowu wyprawia.
21 października wieczorem na pokładzie samolotu relacji Malaga – Warszawa doszło do pijackiej burdy, której głównym bohaterem był syn króla disco polo. Pijany Daniel Martyniuk był agresywny w stosunku do obsługi, która odmówiła mu sprzedaży alkoholu, a także w kierunku pasażerów, którzy próbowali go uspokoić. W efekcie pilot zdecydował o awaryjnym lądowaniu w Nicei, gdzie Daniel opuścił maszynę w asyście francuskich funkcjonariuszy, a ci zaprowadzili go do pobliskiej izby wytrzeźwień. Młody Martyniuk spędził tam całą noc, wyszedł następnego dnia w okolicach godziny 10.
Tanie linie lotnicze, którymi podróżował Daniel wydały oświadczenie, w którym poinformowano, że mogą obarczyć Daniela kosztami, które wyniknęły z konieczności awaryjnego lądowania, opóźnień i interwencji służb. W niektórych przypadkach kara może wynieść nawet kilkadziesiąt tysięcy euro. Według naszych obliczeń może to być kwota, która sięga od 150 do nawet 250 tysięcy złotych. Podchmielony Daniel krzyczał na pokładzie samolotu do obsługi i innych pasażerów, że go na to stać, ale chyba jeszcze wtedy nie wiedział, jakie może ponieść koszty.
Ostatecznie skruszony Daniel, który nie wyglądał na najświeższego, 26 października pojawił się na chrzcinach syna w kościele w Wasilkowie, a następnie na rodzinnej imprezie w restauracji. Na imprezie nie było za wesoło – ewidentnie przemęczona Danuta Martyniuk trzymała dystans od syna i co chwilkę wychodziła puszczać dymka. Zenek Martyniuk w ogóle nie pojawił się na chrzcinach wnuka wbrew wcześniejszym medialnym zapewnieniom o swojej obecności. Król disco polo do tej pory nie odpowiada na pytania dziennikarzy i… rozłącza się, gdy tylko słyszy o Danielu.
Nasz informator donosi, że nieobecność Zenka najprawdopodobniej może wynikać z faktu, że jest on po prostu zły na swojego syna i na to, że zapłata gigantycznej kary może spocząć właśnie na jego barkach.
W świąteczny wtorek Daniel Martyniuk odpala się na Instagramie
W Polsce właśnie trwa długi weekend i obchody Święta Niepodległości. Daniel Martyniuk już kilka dni temu zabrał żonę i syna na wycieczkę do Białowieży. 36-latek relacjonował w sieci rodzinną sielankę, wspólne spacerki, gotowanie, czułe gesty i to jak wywiązuje się z rodzicielskich obowiązków.
Najwidoczniej rodzinna sielanka nie potrwała długo, bo późnym wieczorem 10 listopada na profilu Daniela pojawiła się relacja, na której zaprezentował jedną, spakowaną walizkę przy przystanku autobusowym pełnym ludzi.
Potem na jego profilu zaczęła pojawiać się seria niepokojących wpisów – zaczęło się od krytyki programu „Taniec z gwiazdami”. Co ciekawe, jego ojciec już podpisał kontrakt z Polsatem i pojawi się w kolejnej edycji tanecznego show za co zgarnie ogromną kasę. Daniel stwierdził, że o wiele ciekawiej byłoby, gdyby w programie tańczyli przypadkowi ludzie bez żadnego doświadczenia i zaprezentował kilka krótkich filmików z takich ulicznych tańców.
11 listopada, w niedzielne południe, zrobiło się jeszcze ciekawiej. Daniel Martyniuk w końcu po trzech tygodniach odniósł się do pijackiej burdy, jaką rozkręcił w samolocie i zaczął wszystkim grozić sądem.
– Będę się sądził z Wizz Air do samego końca i nie zapłacę im złamanego grosza! Zostałem tam znieważony i wygwizdany przez Polaków. Własnych rodaków! Co ja wam zrobiłem? Jak tak można? Wszystko zostało nagrane! Podstawianie nóg w przejściu. Nagrania z waszych telefonów także są nielegalne. Także widzimy się na sali sądowej! – napisał Daniel.
Daniel najwidoczniej dalej nie rozumie, czemu obsługa odmówiła mu sprzedaży alkoholu i wyprowadzono go z samolotu. Zapowiada jednak, że tak tego nie zostawi.
– Ten się śmieje, kto się śmieje ostatni, zazdrosne bestie! Bo inaczej tego nie nazwę. Siedziałem na miejscu, poprosiłem o dwa piwa i Coca Colę. Niestety, z niewiadomych przyczyn zostało mi to odmówione. A was to wielce rozbawiło, „wilki” – grzmi Daniel.
Myślicie, że znowu poszedł w „tango”? Piszcie w komentarzach pod artykułem. W galerii niżej znajdziecie też ostatnie sielankowe, rodzinne zdjęcia Daniela z żoną i synkiem. Bajka nie trwała długo?















Komentarze (0)