Eryk Lubos należy do jednych z najbardziej tajemniczych aktorów i stroni od mówienia o swoim życiu prywatnym. Ostatnio udzielił jednak wywiadu „Twojemu Stylowi”, w którym wyznał, że jesienią jego ubiegłego roku spłonęło jego mieszkanie. „Nigdy nie miałem w życiu z górki, tylko pod” – wyznał dziennikarzom. Poznajcie szczegóły.
Eryk Lubos zdobył sympatię widzów dzięki roli Pluskwy w serialu „Ojciec Mateusz”. Aktor praktycznie wcale nie mówi o swoim życiu prywatnym, a w social mediach praktycznie nie zamieszcza wpisów. Posty pojawiają się bardzo rzadko i wszystkie dotyczą jego życia zawodowego. Dziennikarze jednak chętnie przyglądają się ulubieńcowi widzów, zwłaszcza gdy pojawiają się pogłoski o zmianach w jego życiu uczuciowym.
Publicznie nie wiadomo, jak nazywała się pierwsza żona aktora, z którą doczekał się syna Franciszka. Owocem jego drugiego związku jest córka Antonina. W 2019 roku aktor zaskoczył faktem, że pochwalił się oświadczynami. Jego partnerką jest Joanna Ślesicka, również związana ze światem filmu.
– Chciałbym się ustatkować, ale bardzo się tego boję, bo już dwa razy mi nie wyszło. Wierzę, że tym razem będzie inaczej. Chciałbym siedzieć z Joasią w moim domku nad jeziorem, łowić ryby i głaskać naszego psa – wyznał w rozmowie z „Plejadą”.
Eryk Lubos opowiedział o tym, jak spłonęło mu mieszkanie
Przy okazji rozmowy z „Twoim stylem” podjęto temat trudnych doświadczeń życiowych, dzięki którym aktorzy stają się lepsi w swoim zawodzie. Aktor wyznał, że kilka miesięcy temu spłonęło jego mieszkanie. Nie uważa jednak, by to wpłynęło na jego aktorstwo.
– No dobrze, ale wybuchł pożar i jaki z tego wniosek? Im więcej trudu, kłopotów, im bardziej się upier*olę, tym bogatszy będzie mój wewnętrzny świat, z którego mogę czerpać jako aktor? Ale ja mam z czego czerpać. Nigdy nie miałem w życiu z górki, tylko pod – powiedział dziennikarce.
Aktor podejrzewa też, że gdyby nie to, że zamontował w swoim mieszkaniu saunę, do pożaru nigdy by nie doszło.
– Myślę, że gdybym nie zbudował tej sauny, nie byłoby pożaru. A z moim trybem życia te najprostsze rozkosze: sauna, zimna woda, morsowanie są mi niezbędne do przetrwania. Ludzie biorą mnie za wariata, bo nie rozmawiam z innymi, unikam kontaktu, nie należę do ulubionych sąsiadów, dlatego na co dzień żyję na odludziu. Traktowałem to mieszkanie jako sypialnię, miejsce przerzutowe do pracy. Nie budowałem tu żadnych relacji. W pewnym sensie ludzie nie byli mi potrzebni. Poniosła mnie pycha… – wyznał.
Aktor odniósł się także do tego, że w przeciwieństwie do swoich kolegów i koleżanek po fachu nie żyje social mediami i raczej stroni od udzielania wywiadów, zwłaszcza tych prywatnych.
– W branży jestem uważany za trudny przypadek, bo się nie lansuję. Nie uczestniczę w tym cyrkowym korowodzie do „sławy”. Nie myślę, gdzie się pokazać, w co ubrać, w którą stronę obrócić na ściance, jakie wybrać reklamy, „instagramy”. Tłumaczę wszystkim, że żyję tylko z aktorstwa. Robię swoje i znikam. Dobry film broni się sam – podsumował.
Co o tym myślicie? Piszcie w komentarzach pod artykułem.







Komentarze (0)