Caroline Derpienski potrafi namieszać, jak mało kto i szturmem codziennie i (o zgrozo) skutecznie wbija się do świadomości Polaków, czy tego chcą czy nie. 24-latka zdobyła sławę w dość kontrowersyjny sposób, ale wcale się tym nie przejmuje, a wręcz przeciwnie, bo cieszy się z tego, że o niej mówią. Wygląda na to, że nie wszystkim podoba się to, co wyprawia i w jaki sposób żyje. Caroline przyznała, że plotki o tym, że rodzina ją wydziedziczyła są prawdą. Wszystko zostało już załatwione formalnie. Poznajcie szczegóły.
Styl życia samozwańczej „ikony luksusu” to Trochę Kardashian, trochę „Dynastia”, trochę „Pamiętniki z wakacji”, a wszystko podlane złotym brokatem z AliExpress. I wszystko to za pieniędze starszego od niej o 40 lat „milionera Jacka”, który tak naprawdę nazywa się Krzysztof Porowski, któremu wizualnie daleko do Latynosa, o którym tak wiele mówiła. Celebrytka wspominała, że ma bardzo złe relację z matką i z babcią, które ją wychowały. Dziennikarzom Pudelka udało się dotrzeć do babci influencerki, która opowiedziała historię ze swojej perspektywy. Powiedziała, że całe ich życie zmieniło się, gdy w życiu 17-letniej Karoliny pojawił się „tajemniczy milioner”, z którym to wyjechała z kraju. Od tamtej pory nie utrzymuje z babcią kontaktu.
– Starałam się jej pomóc, wspierając ją finansowo. Zabieraliśmy ją z mężem na wakacje; kilkakrotnie wyjeżdżaliśmy do Grecji, Malediwów oraz do sąsiednich krajów, takich jak Litwa, Łotwa czy Estonia. Ojciec kupił jej mieszkanie w Białymstoku, by mogła się usamodzielnić. Nasz kontakt urwał się, gdy poznała „dziadzia”, tak go nazywam. W międzyczasie zadzwoniła do mnie raz, kiedy potrzebowała pieniędzy, które oczywiście jej wysłaliśmy. To, jak postąpiła wobec ojca, który by jej nieba przychylił, bo to jego jedyne dziecko, oraz wobec mnie, jest niewybaczalne. Nie mogłam uwierzyć w to, co opowiada o nim w mediach – powiedziała Pudelkowi.
Rodzina Caroline Derpienski ją wydziedziczyła
Najbliższym influencerki nie podoba się to, że nie zdobyła żadnego wykształcenia, a całe swoje życie opiera na urodzie, która przemija.
– Przyjechała do Polski na maturę, zdała ją, ale do mnie już się nie odezwała. Nie zaczęła studiów i nie ma żadnego wykształcenia. Boję się, że źle na tym wyjdzie, bo uroda się skończy, a lata lecą, ale nie chcę się narzucać. Gdyby sytuacja się powtórzyła i znowu potrzebowała pomocy, nie pomogłabym już. Nie mam ochoty pomagać, bo tak mi podziękowała… Taka to urocza Karolinka. Kiedy potrzebowała wsparcia, odezwała się do mnie, ale generalnie nie mamy ze sobą kontaktu. Zdarza mi się zerknąć, co u niej, ale specjalnie jej nie szukam. Słyszałam, że teraz chce zostać piosenkarką. Jest mi przykro, że tak to wszystko potoczyło, bo poświęciliśmy jej wiele serca i pieniędzy. Czasami jakiś „obszczymurek” ze wsi, gdzie mieszkam, mówi: „O, pani wnuczka Karolinka to jest wesoła dziewczynka”. Co mogę powiedzieć? Że kłamie? Skoro ma rację – powiedziała pani Halina.
Wywiad odbił się wyjątkowo szerokim echem, a Caroline odniosła się do słów babci i zaprzeczyła temu, jakoby miała dostać od ojca mieszkanie w Białymstoku. Całość skitowała zdaniem, że „pochodzi z pop**rdolonej rodziny”.
Teraz Caroline udzieliła wywiadu przed kamerą portalu Pomponik, w którym dziennikarz zaczął dopytywać, czy plotki o tym, że rodzina ją wydziedziczyła są prawdziwe i czy prawdą jest to, że pozbawiono jej ustawowego prawa do zachowku.
– Czy to prawda, że twoja rodzina cię wydziedziczyła? – zaczął dziennikarz.
– No – przyznała Derpienski.
– Dlaczego? – dopytywał reporter.
– Nie wiem. Po prostu nie wiem – powiedziała celebrytka, wzruszając ramionami.
– Ale co im zrobiłaś, że cię wydziedziczyli? – nie ustępował dziennikarz.
– Zostałam Caroline Derpienski – odparła ze śmiechem. – Ale jak mi to powiedzieli, powiedziałam: „Dobra”. Po pierwsze to nie jest majątek, tego jest mało. Ale bardziej zareagowałam, że: „Ok, mam to gdzieś”. Bo tak naprawdę wiem, że to mnie nie uszczęśliwi i niech sobie mają – dodała na koniec, uściślając, że „wszystko jest już załatwione na poziomie formalnym”.
Co o tym myślicie? Piszcie w komentarzach pod artykułem.







Komentarze (0)