Kilka dni temu na rynku ukazała się nieautoryzowana biografia „Lewandowski. Prawdziwy” autorstwa Sebastiana Staszewskiego, która już zdążyła sporo namieszać w kolorowej prasie. Specjalnie dla Was dotarliśmy do jej fragmentów związanych z aferą żywieniową w reprezentacji. Za dietę piłkarzy odpowiadała wówczas Anna Lewandowska. To podzieliło naszą kadrę i wielu odmówiło spożywania posiłków „by Ann”. Jedną z najbardziej wkurzonych osób był Kamil Glik, który skomentował to w złośliwy, aczkolwiek śmieszny i kulturalny sposób.
Biografia „Lewandowski. Prawdziwy” budzi dość spore emocje przede wszystkim dlatego, że nie jest autoryzowana przez samego piłkarza i znalazły się w niej tematy, których ten zapewne wolałby publicznie nie podejmować. Dowiadujemy się w niej m. in. o aferze żywieniowej w reprezentacji. Zgodnie z ustaleniami autora ówczesny trener Adam Nawałka zgodził się, by o dietę piłkarzy zadbała żona kapitana reprezentacji Polski – Anna Lewandowska. Zdaniem jednego z członków reprezentacji – Jakuba Wawrzyniaka – w ten sposób chciał zapunktować u Roberta.
– Specjalizująca się w zdrowym odżywianiu Anna niespodziewanie dostała możliwość, o jakiej śniło wielu dietetyków, chociaż jej doświadczenie było – delikatnie mówiąc – niewielkie. Gdyby nie chodziło o Roberta, Nawałka pogoniłby każdego, kto przyszedłby z takim pomysłem. Ale że robił wszystko, by Robert był uśmiechnięty, to wyraził na to zgodę – mówi Wawrzyniak.
Kamil Glik i inni nie chcieli jeść posiłków od Anny Lewandowskiej
Członkowie reprezentacji zostali poddani badaniom na nietolerancje pokarmowe i na podstawie ich wyników otrzymali wskazówki żywieniowe od Anny Lewandowskiej. Jak się jednak okazuje prawie nikt nie chciał stosować się do jej diety.
– Gdy jednak po badaniach otrzymali możliwość skorzystania z pomocy Lewandowskiej, większość… odmówiła. Nie tylko dlatego, że nie czuli potrzeby zmieniania diety, lecz także z powodu niechęci do kapitana. Fakt, że to właśnie jego partnerka miała odpowiadać za kwestie żywieniowe, uznali za proces poszerzania wpływów Roberta w kadrze – przeczytaliśmy w książce.
Sprawa diety od Anny Lewandowskiej podzieliła piłkarzy. Część z nich zaakceptowała ją, dla tzw. „świętego spokoju”. Ale znaleźli się też tacy, jak Arkadiusz Milik czy Bartosz Kapustka, którzy uznali, że zmiana diety może być dla nich szansą na poprawę formy.
Jakub Błaszczykowski, Łukasz Piszczek i Kamil Glik zrezygnowali z propozycji posiłków od żony kapitana. Ten ostatni wyjątkowo ciekawe zareagował na widok produktów żywieniowych by Ann, które leżały na wózku. Glik nie potrafił ukryć, że jest bardzo niezadowolony z tego, co proponują im do jedzenia.
– Jeszcze niech zaczną nam podawać bezglutenową wódkę – skwitował złośliwie.
Kwestia żywieniowa podzieliła piłkarzy. Podobno Anna Lewandowska nie rozumiała, czemu nie chcą spożywać jej posiłków.
– Musiałem z Anią szczerze porozmawiać. Ona nie rozumiała, dlaczego Grosicki czy Glik nie chcą skorzystać z jej pomocy. Uważała, że skoro chce dobrze, powinni to docenić. Wyjaśniłem jej, że same intencje to trochę za mało – tłumaczył Tomasz Iwan, ówczesny dyrektor reprezentacji ds. organizacyjnych.
Autor biografii pisze, że sprawa miała też drugie dno – część piłkarzy po prostu uznała współpracę z żoną kapitana za przejaw jego rosnącego wpływu na reprezentację. Podobno było to przedmiotem kpin na obozie integracyjnym w Juracie. Piłkarze mieli mówić wówczas, że „to nie kadra, a firma Lewandowskich”.
A Wy, co o tym myślicie? Piszcie w komentarzach pod artykułem.








Komentarze (0)