Na topie

Ekspertka odchodzi ze „Ślubu od pierwszego wejrzenia” i ujawnia: produkcja opiera się na napięciu, konflikcie i sensacji

fot. Instagram

Finał 11. edycji programu „Ślub od pierwszego wejrzenia” wywołał niemałą burzę w mediach społecznościowych. Widzowie nie szczędzili dosadnych słów w kierunku uczestników. Dość mocno obrywa się także ekspertkom, które dobierały pary. Psycholog Julitta Dębska oświadczyła właśnie, że kończy współpracę z formatem. Przy okazji ujawniła, na czym naprawdę opiera się produkcja, i czego nie pokazano w telewizji. Jej słowa mogą być sporym szokiem dla osób, które nie znają „mrocznych” kulisów telewizji. Pozostaje tylko pytanie, gdzie leży granica w walce o oglądalność, która rozgrywa się kosztem innych osób… Poznajcie szczegóły.

Program „Ślub od pierwszego wejrzenia” już od 1. edycji budził wielkie kontrowersje. Przede wszystkim wielu przeciwników jest zdania, że format marginalizuje ideę i powagę instytucji małżeństwa i daje przekaz, że „przecież są rozwody”. Na przestrzeni lat w programie pojawiły się 33 pary, a zaledwie 4 z nich są ze sobą do dziś.

Śluby w programie są jak najbardziej prawdziwe i niosą za sobą realne konsekwencje. Przypomnijmy, że kilka lat temu do mediów dotarła plotka dotycząca rozwodu jednej z par z 6. edycji. Otóż zgodnie z doniesieniami rozwodząca się z Pawłem Kasia miała domagać się od niego alimentów w związku z tym, że z uwagi na stan zdrowia nie mogła podjąć pracy.

W rozmowie ze mną w 2021 roku Paweł zdementował te doniesienia i oświadczył, że Kasia nie pozwała go o alimenty. Nie zmienia to jednak faktu, że wielu uczestników nie zdaje sobie sprawy, że zawierając takie małżeństwo, nabywają pełnię wynikających z niego praw i obowiązków. Gdyby niezdolna do pracy kobieta pozwała swojego męża o alimenty, to faktycznie sąd mógłby rozstrzygnąć sprawę na jej korzyść.

Ekspertka ujawnia: coraz mniej zgłoszeń do programu „Ślub od pierwszego wejrzenia”

11. edycja wywołała spore kontrowersje i burzliwe dyskusje w sieci. Żadna z par nie zdecydowała się pozostać w małżeństwie. Widzowie zaczęli domagać się od ekspertów wyjaśnień, jakimi kryteriami kierują się przy doborze par.

– Z edycji na edycję proces rekrutacji do Ślubu od pierwszego wejrzenia jest coraz trudniejszy. W mojej ocenie liczba kandydatów zgłaszających się do programu pozostawiała wiele do życzenia. Rokujący kandydaci wycofują się. Obecnie dobór par w eksperymencie jest więc dużym wyzwaniem – tłumaczyła na swoim profilu na Instagramie psycholog Julitta Dębska.

Przypomnijmy, że w roli ekspertek znalazły się psycholog Julitta Dębska, terapeutka par Zuzanna Butyn i coach Hanna Kąkol. Na panie spadła lawina krytyki, a widzowie zarzucali im, że celowo dobierały osoby, które totalnie do siebie nie pasują, żeby podbić oglądalność programu.

Dębska na swoim profilu na Instagramie tłumaczy, że to, co widzieli na ekranach, nie pokrywa się z ogromem włożonych przez nie pracy.

– Rozumiem, że widzowie oceniają pracę psychologów w eksperymencie w oparciu o to, co widzą na ekranie. Sama nie jestem zadowolona z tego, jak została przedstawiona nasza praca w tym programie. Mówiąc tylko o sobie – spędziłam z Kasią i Maciejem kilkanaście godzin. Uczyliśmy się komunikacji, robiliśmy ćwiczenia, uczestnicy dostawali ode mnie zadania. Rozmawialiśmy o tematach, które były ważne dla rozwoju związku tej pary. Padały ważne odkrycia z ich strony i czułe słowa. Tego widz nie miał szansy zobaczyć. Oczywiście nie da się tego zmieścić w tak krótkim formacie, ale rozumiem, że w oparciu o to, co zmieściło się w programie widzowie mogą czuć niedosyt – napisała Dębska.

Dębska odchodzi z programu. Emocje, na których opierają się działania produkcji są sprzeczne z jej wartościami

Julitta Dębska zamieściła w sieci wpis, w którym poinformowała o końcu swojej przygody z programem. Psycholog uczestniczyła w nim od 9. edycji, i jak podkreśliła dołączenie do eksperymentu było jej zawodowym marzeniem. Towarzyszyło temu poczucie olbrzymiej misji i wsparcia, takiego jak chociażby w przypadku Kornelii i Marka z 9. edycji, którzy do dziś są parą. Ekspertka przyznała, że zakończony właśnie sezon był dla niej wielkim rozczarowaniem. Emocje, na których bazuje produkcja są sprzeczne z jej wartościami.

Niestety, edycja 11. okazała się dla mnie momentem granicznym, i to nie tylko na etapie emisji. Już podczas rekrutacji i debaty zaczęłam coraz silniej odczuwać dyskomfort oraz niespójność między tym, w co wierzę jako psycholog, a kierunkiem, w jakim rozwijał się projekt. Nie zgadzam się na podejście, w którym program o relacjach opiera się przede wszystkim na napięciu, konflikcie i sensacji – zwłaszcza gdy realną konsekwencją są trudne doświadczenia uczestników oraz fala nieprzychylnych reakcji ze strony odbiorców. Z perspektywy mojego zawodu i wartości, którymi się kieruję, to nie jest ścieżka, którą chcę dalej podążać – napisała w oświadczeniu.

Dębska przyznała, że fragmenty pokazane w programie różniły się z rzeczywistym przebiegiem zdarzeń.

– Nie mam wpływu na montaż ani na ostateczny kształt emitowanych materiałów. Oglądając tę edycję, wielokrotnie miałam poczucie rozbieżności między tym, jak wyglądała nasza realna praca z parami, a tym, co zobaczyli widzowie. Chcę też jasno podkreślić, że praca ekspertek daleko wykraczała poza to, co ostatecznie było widoczne na ekranie. Nasze zaangażowanie obejmowało liczne rozmowy z parami, konsultacje, wsparcie indywidualne i realną pracę nad relacjami uczestników. Każda z nas wykonywała swoją pracę z odpowiedzialnością i uważnością na dobro osób, z którymi pracowałyśmy.

W dalszej części poinformowała, że obejrzenie finałowego odcinka było dla niej szczególnie trudnym doświadczeniem. Fragment jej rozmowy z jednym z uczestników został zmontowany w sposób, który odbiegał od jej rzeczywistego przebiegu. Dębska odebrała to jako przekroczenie granicy swojego komfortu zawodowego.

– Z tego względu podjęłam decyzję o zakończeniu współpracy po tej edycji. Jest to decyzja podyktowana odpowiedzialnością – jako psychologa, badaczki relacji i osoby, która nie chce firmować swoim nazwiskiem projektów sprzecznych z jej wartościami. Wierzę, że jeśli coś przestaje być wewnętrznie spójne, to znaczy, że to miejsce przestaje być nasze. Dla mnie ten moment właśnie nadszedł – oświadczyła Dębska.

A wy, co o tym myślicie? Piszcie w komentarzach pod artykułem.

Komentarze (0)

Sortuj według

Wszystkie komentarze